B is for brave
Zoe siedziała przy blacie i w ciszy
jadła płatki kukurydziane, które były jej porannym rytuałem. Nieobecnym
wzrokiem wyjrzała za okno. Pogoda była na pozór ładna. Świeciło słońce,
na niebie nie widać było ani jednej chmurki, jednak termometr
przyczepiony do drzwi tarasu mówił, że bez kurtki lepiej nie wychodzić.
Przeniosła wzrok na podjazd, zauważając Granta, który właśnie podjechał
pod jej dom na rowerze. Uśmiechnęła się na jego widok. To on był jej
właściwym przyjacielem. Danę poznała Aisha, ale jego - Zoe. Mimo to
musiała trzymać się z obojgiem, bo Lara była przecież jedną osobą.
- Ash! - zawołała Zoe, zarzucając plecak na ramię. - Dzisiaj moja kolej, nie wpakuj Lary w kłopoty i nie wychodź z domu!
-
Tak, mamo - odparła rozbawiona Aisha, schodząc po schodach. - Musisz
założyć inną kurtkę. Miałam ją na sobie wczoraj, a Lara nie zakłada
dwóch tych samych rzeczy w przeciągu jednego tygodnia, pamiętasz, Zee? -
siostra mrugnęła do niej i podała jej parkę zamiast brązowej, skórzanej
kurtki.
- W porządku, dzięki - uśmiechnęła się Zoe i uściskała siostrę.
- Powodzenia! - zawołała za nią jeszcze Aisha, kiedy wychodziła. Nie odpowiedziała, bo już zdążyła zamknąć drzwi.
- Hej, Lara - rzucił Grant, kiedy otworzyła bramę.
-
Cześć. Słuchaj, zaspałam dzisiaj odrobinę i nie zdążyłam wyciągnąć
roweru. Zaczekasz? - spojrzała na niego pytająco, wyciągając klucze z
kieszeni spodni.
- Cóż, nie jestem pewien... Nie wiem, czy ja...
To może... Dobra, cholera, powiem ci - nerwowo potarł swój kark. -
Zacząłem się spotykać z nowym chłopakiem i miałem się z nim spotkać
przed lekcjami - wyrzucił na jednym wydechu.
Zoe rozpromieniła się i podbiegła do przyjaciela, przytulając go mocno.
- Mamciu, Grant, to super! - zaszczebiotała. - Kiedy go poznam? Jest seksowny? Serio, świetnie, że ruszyłeś do przodu.
-
Nie wiem, czy tak świetnie. Czuję się winny, bo ty zostałaś ostatnio
brutalnie rzucona przez Luke'a, a ja pakuję się w nowy związek.
- Ałć - powiedziała ze śmiechem.
-
Naprawdę nie masz nic przeciwko? - uśmiechnął się do niej. Zoe wpadła
kiedyś po uszy w ten uśmiech, ale potem dowiedziała się o jego
orientacji i... tak. Właśnie.
- Nic a nic. Chcę, żebyś był
szczęśliwy - rzuciła przez ramię, wracając do garażu i wyciągając swój
rower zaparkowany koło motocykla Aishy.
Pojazd siostry był
wściekle niebieski i w kwiatki, więc nadal dziewczęcy. Ash go kochała,
jednak Zee nie podzielała tej radości. Zdecydowanie wolała swój żółty,
miejski rower. Udało im się wynegocjować z Grantem, żeby jeździć na
motocyklach tylko co dwa dni (Zoe nie posiadała takiej zdolności,
dlatego to Aishy przypadała owa kolejka, a kiedy czasem się zastępowały,
wymyślały coś o bólu w kolanie lub zepsutym silniku.
- A co do Hemmingsa, zamierzam skopać mu tyłek - oznajmiła, wsiadając na rower.
- O, nie. Co znowu wymyśliłaś? - Grant spojrzał na nią z przerażeniem.
-
Zranił Larę, mój przyjacielu. Czeka go bolesna i okrutna kara. Karma to
suka, wiesz? - uśmiechnęła się do niego krzywo i odjechała, nie
patrząc, czy poszedł w jej ślady.
Szkoła znowu przepełniona była
ludźmi, jednak wszyscy ustępowali miejsca Larze, przesuwali się, żeby
zrobić jej przejście na korytarzu i przepuszczali ją w drzwiach. Była
jedną z tych popularnych dziewczyn (w porządku, dwoma z tymch
popularnych dziewczyn) i od czasu do czasu musiała się z nimi pokazać
dla utrzymania statusu. Ani Aisha, ani Zoe jednak nienawidziły elity i
wolały towarzystwo Dany i Granta.
Zoe opadła ciężko na krzesło przy stoliku Elle i Sabriny, a one powitały ją radosnymi chichotami.
- Kto cię tak wymęczył, Lara? Wróciłaś do Hemmingsa? - spytała Elle, podając jej swoją sałatkę.
- Nie, wręcz przeciwnie, planowanie zniszczenia mu życia - uśmiechnęła się chytrze.
- Co siedzi w tej twojej rudej głowie, Dwayne? - Sabrina zmierzyła ją wzrokiem.
- Nic, co zagroziłoby wam. Chodzi tylko o Luke'a i moją słodką zemstę.
Uniosła
widelec do ust i zamarła, kiedy w drzwiach stołówki stanął uśmiechnięty
od ucha do ucha Luke. Wyglądał tak samo jak zwykle. Blond włosy
postawione do góry, chude nogi opięte przez wąskie, czarne jeansy i
koszulka jakiegoś zespołu wisząca luźno na piersi.
I ten kolczyk...
- O, hej, Lara, jak tam? Wszystko w porządku? - spytał niewinnie, podchodząc do jej stolika.
Wtedy już Zoe wiedziała, że nienawidzi go równie mocno, co Aisha.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz